W prostych żołnierskich słowach określimy ostatnie 2 miesiące jako ......... i ........ oraz ......... (cenzura).
Na szczęście wszystkie przeziębienia, ciut ostrzejsze przeziębienia, bardzo ostre przeziębienia, prawdziwe przeziębieniowe kataklizmy, bóle tu i tam (w końcu 18 lat już nie mamy... to znaczy Kochana moja Żona oczywiście tyle ma zawsze) chyba pomału mamy za sobą, a wszystkie znaki na niebie wskazują, że teraz to już może być tylko lepiej :))
I właśnie oznaką tego stał się nasz pierwszy od dawien dawna wypad w plener. Na razie coś bliziutko domu czyli Dolina Kobylańska na Jurze. Trochę marszu, trochę wspinania się po skałkach, mniej lub bardziej przypadkowe moczenie butów w potoku, lekkie poparzenia od pokrzyw, szukanie kwiatów w danym kolorze i w końcu wylegiwanie się na kocyku w słoneczku (szybko go jednak zabrakło).
Tego szczęścia w oczach Córek hasających po trawie i skałach to już
dawno nie widzieliśmy. I to właśnie TEGO nam wszystkim trzeba było.
Nic więc nie pozostało innego jak tylko zacząć planować kolejne wycieczki. A pomysłów i planów jest jak zwykle setki. O ich realizacji mam nadzieję już niebawem :)
A co do wspomnianej Doliny Kobylańskiej - świetne miejsce na krótki spacer (nawet z wózkiem dziecięcym da radę), wspinaczkę skalną (dolinka ta jest jednym z najbardziej popularnych terenów wspinaczkowych na całej Jurze), wycieczkę rowerową lub pobieganie. Wszystko w scenerii lasu i wapiennych skał. Polecamy!